BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Portret zdjęciowy Marka Miszczaka

Schizofrenia – perspektywa zdrowienia

Mówiąc o swoim zdrowieniu osoby chorujące psychicznie często mają na myśli dobre samopoczucie, komfort psychiczny – ostatecznie: osiągnięcie upragnionego szczęścia.

Można w takim myśleniu upatrywać podstaw do optymizmu, bowiem do owego szczęścia my – osoby chorujące zmierzamy na równi z osobami zdrowymi. Nikt chyba także nie zaprzeczy, iż dążenie do osiągnięcia zdrowia psychicznego realizuje się właśnie poprzez osiągnięcie wewnętrznej harmonii, osobistej satysfakcji i pokoju ducha. Chciałbym zatem dać świadectwo dróg, na jakich pragnienie osiągnięcia dobrostanu psychicznego może spotkać się z pomyślną realizacją.

W wieku lat czterdziestu miałem za sobą okres długotrwałej remisji; byłem zaangażowany w realizację pozornie istotnego celu życiowego (pisanie pracy doktorskiej), prowadząc charakterystyczny tryb życia pozbawionego kontaktów towarzyskich, żywego odczuwania więzi nawet z przyjaciółmi, udziału w życiu społecznym czy kulturalnym. Jednostronnie rozwijając swoje zainteresowania (pisałem pracę z katolickiej nauki społecznej) równocześnie podlegałem alienacji płynącej z zatracenia perspektywy realizacji głębszych celów osobowych. Należały do nich zwłaszcza podjęcie pracy i założenie rodziny, przełamanie subiektywnych barier oddzielających mnie od świata ludzi zdrowych. W tym zaś świecie spotykałem często osoby okazujące mi żywą życzliwość i zainteresowanie (to ja okazywałem się niezdolnym do kultywowania w minimalnym nawet zakresie więzi z innymi ludźmi).

Na tym etapie zdrowienia (piszę: zdrowienia, nie doświadczałem bowiem innych objawów choroby) istotnie pomogło mi uświadomienie sobie swojej całożyciowej sytuacji – uwarunkowań zdrowotnych, ale także tych dóbr i wartości, których podświadomie pragnąłem najgłębiej. U podstaw wszystkich leżało pragnienie przeżycia autentycznej Miłości. Potrzebne jednak było postawienie w centrum własnej refleksji tych właśnie celów i wartości, a także przyjęcie intencji dążenia do nich jako wyznacznika przyszłego działania.

W jaki sposób osoba chorująca psychicznie może realizować swoje dążenie do szczęścia osobistego w rodzinie? Przeszkodę stanowiła niewiara w możliwość osiągnięcia trwałego szczęścia – niewiara, w której przezwyciężeniu usiłowało pomóc mi tak wiele osób… Wspomnę tutaj tylko o dwojgu z Nich: nieżyjącej już nauczycielce muzyki, inicjatorce „Wakacji z Bogiem” i działaczce niezależnej P. Małgorzacie Kiszczak i najbliższym przyjacielu – działaczu b. Konfederacji Polski Niepodległej Pawle Mitrusie, który wraz z całą swoją rodziną udzielał mi wielorakiej (przede wszystkim: duchowej) pomocy. Okazało się – choć do tej konkluzji musiałem jeszcze długo dojrzewać, iż przezwyciężenie związanych z chorobą ograniczeń nie może dokonać się inaczej, niż wspólnie z innymi. Radykalnie przezwyciężyć należy w sobie odruch odrzucania pomocy, zaufać zaś wypada racjonalnej skądinąd intuicji, że człowiek jako istota społeczna ostatecznie musi oprzeć się na innych.

W moim przypadku przyjęcie pomocy oznaczało najpierw przyjęcie propozycji przyjaciela, abym zarejestrował się w agencji zatrudnienia Fundacji „Fuga Mundi”. W toku standardowej konsultacji z tamtejszym lekarzem skierowany zostałem do uczestnictwa w Warsztacie Terapii Zajęciowej. Na uczestnictwo takie godziłem się niechętnie, widząc w nim początkowo krok w tył na drodze do upragnionej pracy. Z perspektywy czasu widzę w nim ważny etap na drodze do zdrowienia – i chyba w tym miejscu powinienem złożyć podziękowanie gronu terapeutów Warsztatu Terapii Zajęciowej przy ChSNPCh „MISERICORDIA” za wielopłaszczyznową pomoc, jakiej doznałem w realizacji własnych dążeń. Spotkałem się zaś – oprócz pomocy psychologicznej – z pomocą w przezwyciężaniu najzupełniej obiektywnych (i mogących rodzić zniechęcenie) przeszkód w podjęciu pracy. To tutaj nauczyłem się obsługi komputera na poziomie przekraczającym podstawowy, skierowany zostałem do udziału w dwóch kursach, które – jak się miało okazać – stały się potem warunkiem podjęcia zatrudnienia. Terapeuci WTZ „MISERICORDIA” towarzyszyli mi też w wielu próbach znalezienia zatrudnienia w toku odbywających się cyklicznie Targów Pracy oraz sekundowali innym moim próbom wkroczenia na rynek pracy.

Wszystkie te działania – jako racjonalne – przybliżały niewątpliwie osiągnięcie sukcesu. W tym miejscu wypada napisać o tym, o czym napisać najtrudniej. Na jak najbardziej słusznej drodze wiodącej do realizacji wspomnianych celów życiowych przeszkodą okazała się własna błędna decyzja o odstawieniu leków. Być może nigdy nie uda mi się do końca odbudować relacji z innymi, które lekkomyślnie zniszczyłem lub nadwyrężyłem w toku przeżytego rzutu, nie powstrzymywanej działaniem leków choroby. Niech te słowa stanowią przestrogę dla tych Czytelników, którzy chorując psychicznie decydują się na odstawienie leków psychotropowych bez konsultacji z lekarzem.

Niniejsze świadectwo jest jednak świadectwem zdrowienia. Trwała wola podjęcia tego, co warunkuje osiągnięcie zdrowia, okazuje się silniejsza nawet od mogącej nawrócić choroby. Po opuszczeniu szpitala i w toku przeżywanej depresji (związanej ze świadomością zrobienia kroku w tył i to na wielu płaszczyznach) nie zrezygnowałem z dalszego dążenia do urzeczywistnienia swoich marzeń. Co więcej – umiałem przyjąć pomoc ze strony innych, życzliwych ludzi. Tych, którzy zapoznali mnie z moją obecną żoną Anią (od ponad roku jestem bowiem szczęśliwym małżonkiem), tych, którzy zgodzili się dać mi zatrudnienie (na wolnym rynku pracy), tych, którzy za sponsorowali mój pierwszy tomik wierszy… Miejsce, w którym się znalazłem różni się doprawdy – i to diametralnie – od tego, w którym jako niepewny siebie i swoich praw do szczęścia człowiek nie wierzyłem, że szczęście to może się jeszcze ziścić.

Wierzę zatem, iż w dążeniu do zdrowienia może osobie chorującej pomóc własny, konsekwentny wysiłek pracy nad realizowaniem w wolny sposób obranych celów życiowych. Wysiłek ten jednak musi zostać sprzężony z pomocą ze strony tych, którzy stoją obok nas. Tych ostatnich nie powinno chyba nikomu zabraknąć, czego dowodem są sukcesy psychiatrii środowiskowej w naszym właśnie regionie.

Zygmunt Marek Miszczak

Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies