Aliza Rose Friend urodziła się zdrowa. Niestety od drugiej doby życia dziewczynka walczyła z chorobą, wywołaną przez wirusa opryszczki wargowej VHS-1. Dostała wysokiej temperatury, przestała jeść i zrobiła się ospała. Jej stan bardzo szybko się pogarszał. Pojawiły się problemy z oddychaniem i ataki padaczki. Po kilku dniach dziecko zmarło.
Jak czytamy w onet.pl matka Alizy, 19-letnia Abigail z Oakland w stanie Maryland w USA, po kilku miesiącach od tragedii zdecydowała się opisać swoją historię ku przestrodze innych rodziców.
Czytaj też: Leki przeciw opryszczce pomogą na alzheimera?
Aliza prawdopodobnie złapała infekcję w wyniku pocałunku nosiciela opryszczki. Możliwe również, że ktoś z odwiedzających dotykał dziecko, a nie umył wcześniej rąk. Organizm dziecka nie był w stanie poradzić sobie z infekcją. Nie wiadomo, kto przekazał Alizie wirusa. Dziewczynkę odwiedzało wiele osób spośród krewnych. Mógł to być także ktoś z personelu medycznego, kto nie zastosował się do zasad higieny i bezpieczeństwa.
Ostatnio głośny był podobny przypadek dziewczynki z Dublina, Eibhlin Wills, która zmarła 12 dni po tym, jak została zakażona w szpitalu wirusem opryszczki. Po tej tragedii jej rodzice zaangażowali się w kampanię społeczną, której celem jest informowanie i nagłaśnianie, jak niebezpieczna może być zwykła opryszczka dla malutkich dzieci. Koroner, który prowadził sprawę małej Eibhlin zalecił Ministrowi Zdrowia uwzględnienie opryszczki jako choroby podlegającej obowiązkowi zgłoszenia, a także pochwalił wysiłki rodziny Willsów mające na celu podniesienie świadomości zagrożeń związanych z opryszczką u noworodków.