Czwartek, 18 kwietnia 2024r.

Kto zajmie się nim, gdy zabraknie mnie i żony?

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Piotrek zmienił nasze życie. Jest spoiwem rodzinnym – tak generał Gromosław Czempiński (70 l.) mówi dziś o swoim 32-letnim synu, który urodził się z zespołem Downa. Były szef Urzędu Ochrony Państwa we wzruszający sposób opowiada o swojej rodzinie i życiu z niepełnosprawnym dzieckiem. Jak sam przyznaje, po narodzinach chorego syna świat mu się zawalił. Dziś jednak nie wyobraża sobie bez niego życia

okladka Foto: BRAK

Z chorobą syna gen. Czempiński oswajał się dwa lata. W rozmowie z „Newsweekiem” przyznał, że był to bardzo trudny czas zarówno dla niego, jak i dla żony. – I tak miałem dobrze, bo wychodziłem do biura, żona codziennie z tym zostawała. Płakała. W nocy każde płakało samotnie. W łóżku nie mogliśmy się nawet dotknąć – wspomina generał. Z perspektywy czasu wspomina, jak bardzo przejmował się opiniami innych. – Ciągle powtarzałem: „To niemożliwe”. Słyszałem jak za plecami ludzie mówili: „Gromkowi urodził się jakiś dziwny syn”.

Dopiero wyjazd na placówkę do Szwajcarii otworzył mu oczy na to, że życie z chorym na zespół Downa dzieckiem to nie koniec świata. W Genewie już w latach 80. opieka nad chorymi dziećmi biła na głowę tę w Polsce. – W Szwajcarii do pracy z dziećmi niepełnosprawnymi wysyłano najlepszych: najbardziej cierpliwych, skutecznych, kontaktowych. W Polsce miałem wrażenie, że właściwie rzucono ochłapy – wspomina Czempiński, przyznając, że niestety niewiele się w tej kwestii zmieniło.

Dziś były szef UOP nie wyobraża sobie życia bez syna. – Nawet jak idziemy na imprezę, nie zostawiamy go samego, nie ma takiej możliwości. Psychicznie nie jesteśmy w stanie się z nim rozstać – przyznaje Czempiński. Z dumą opowiada także, jak syn lata z nim samolotem czy jak chwali się obcym ludziom w kolejce, że „jego tata jest generałem”. – Jak wyjeżdża latem na obóz, nie możemy sobie miejsca znaleźć, brakuje nam go – dodaje.

Czempiński twierdzi, że chory syn nauczył go przede wszystkim tolerancji. Niestety, Piotrek nigdy nie mógł liczyć na to samo ze strony zdrowych dzieci na podwórku. Zawsze był wyśmiewany i wytykany palcami przez rówieśników. 70-letni dziś Czempiński zastanawia się, kto zajmie się jego synem, gdy zabraknie jego i żony. Jedyna nadzieja w siostrze Piotrka. – To ona bawiła się z nim najpiękniej (...) To ona jako jedyna potrafiła narzucić mu dyscyplinę, my nie potrafiliśmy. My kochaliśmy go bezwarunkowo i on to wyczuwał – wspomina czule generał.

Udostępnij
Udostępnij artykuł przez: Facebook X Messenger Wyślij Link

Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!

Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji