BIULETYN INFORMACYJNY OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH
Na zdjęciu pozuje Jolanta Drozd z wielkim bukietem kwiatów biało różowych. W tle zieleń i namiot plenerowy.

W moim ogrodzie wydzielają się endorfiny!

Nazywam się Jolanta Drozd i jestem osobą niepełnosprawną z tytuł mojej choroby, którą przeszłam, chorobę raka piersi. Chorowałam 13 lat temu, w tej chwili mam niesprawność określoną jako umiarkowaną – uszkodzony narząd ruchu.

Trochę mi to przeszkadza w życiu, wiadomo, wymaga ćwiczeń. Po operacji, 13 lat temu, wróciłam do pracy, dopracowałam do emerytury, a w tej chwili jestem już emerytką. Mieszkam w Poniatowej – małym miasteczku, pięknym miasteczku. Mam troje wspaniałych wnucząt.

Zdjęcie nagrody z okazji 15 lecia Stowarzyszenia Amazonek.

Od 3 lat jestem prezeską Stowarzyszenia Amazonek – założycielką i  prezeską przez 13 lat była Krystyna Czuryszkiewicz i po tych  13 latach zaproponowała mi objęcie tej roli.  Wahałam się naprawdę dosyć długo, ponieważ jest to duża odpowiedzialność. Poznałam i widziałam, będąć przez kilka lat Vice prezeską, jak trzeba dużo pracy włożyć, żeby organizację poprowadzić, żeby coś się w niej działo. No ale z pomocą Krysi zdecydowałam się, że jednak podejmę się tego zadania. W tym roku obchodziliśmy piętnastolecie Stowarzyszenie Amazonki w Poniatowej.

Chcemy poszerzyć działalność – wyjść do kobiet w naszym powiecie, może będzie możliwość otworzenia punktu w Opolu Lubelskim, żeby mogły się zgłaszać kobiety zagrożone chorobą i po chorobie po porady i pomoc. Mamy swojego psychologa i rehabilitantkę. Korzystamy z zajęć na basenie z rehabilitantką. Niestety covid pokrzyżował nam plany. Musimy ten temat odłożyć.

Stowarzyszenie Amazonki jest organizacją samopomocową, niemedyczną, służy wsparciem kobietom po chorobie raka piersi, aby znalazły motywację do powrotu do zdrowia oraz uzyskanie możliwie dobrej jakości życia. W ramach profilaktyki zaznajamiamy społeczeństwo z problematyką wczesnego wykrywania choroby i leczenia oraz rehabilitacji.

Realizujemy różne programy edukacyjne i społeczne. Najbardziej chyba znana jest akcja Różowa Wstążeczka coroczny marsz w październiku, podkreślamy solidarność z chorymi na raka piersi i przypominamy o konieczności wykonywania regularnego samobadania piersi oraz mammografii.

Do naszego Stowarzyszenia należy 30 kobiet. Jeździmy na wycieczki – w mijającym roku mimo obostrzeń udało nam się pojechać śladami Jana Pawła II oraz nad Solinę. Współpracujemy z naszymi onkosiostrami z Lublina, Łęcznej Zamościa, z Hrubieszowa Krasnegostawu itd… Jesteśmy już po spotkaniu andrzejkowym, przed nami opłatek – troszeczkę inny niż zwykle, nie będzie zaproszonych gości, w związku z pandemią pomyślałyśmy, że zrobimy spotkanie tylko w naszym gronie, złożymy sobie życzenia świąteczne i wymienimy jakieś tam nasze spostrzeżenia czy problemy i to będzie takie zakończenie roku.

Podsumowanie naszych osiągnięć i planów na przyszłość. Dużym sukcesem było dla nas zdobycie grantu w Lokalnej Grupie Działania “Owocowy szlak” w Opolu Lubelskim. Zdobyłyśmy pieniądze na zakupienie 15 rowerów i 15 koszulek . Będziemy przemierzały lokalne ścieżki rowerowe i szlaki. Jesteśmy już umówione na wycieczki rowerowe z naszymi onkosiostrami z Lublina.

Zdjęcie grupowe członkiń Stowarzyszenia Amazonek w parku. Kobiety ubrane w lekkie wiosenno-letnie stroje. Wiele z nich ma kapelusze

Oprócz grantów dotacji, korzystamy ze wsparcia ludzi dobrej woli, których na szczęście nie brakuje.

Onkosiostry – tak do siebie mówimy, w Polsce i za granicą. Tak się do siebie zwracamy podczas różnych uroczystości. A o tych wszystkich, którzy nam pomagają: sponsorach, ludziach dobrej woli mówimy, że to są „przyjaciele od piersi”- Mamy stałe grono takich przyjaciół: Urząd Gminy PCPR, CKPiT . Firmy, sklepy, cukiernie, osoby prywatne, itd.

Na zdjęciu Amazonki podczas marszu przez park. Ubrane na baiało trzymają w dłoni otwarte białe parasolki.

Jeżeli Robimy jakieś działanie, na przykład Białą Niedzielę, spotkanie z lekarzami onkologami którzy prowadzą prelekcję o chorobie i profilaktyce, dietetyka który mówi o zdrowym stylu życia, na takie dzialania zapraszamy nasze koleżanki tzw. Onkosiostry z innych stowarzyszeń. Wspólnie uczestniczymy też w Marszu Różowej Wstążki.

My wszystkie Amazonki z naszego Stowarzyszenia, staramy się rozmawiać z ludźmi, kontaktować się z tymi kobietami, które zachorowały, które zgłaszają się do nas i z tymi które zamykają się w domu jeżeli wiemy, że jest taka kobieta, to szukamy po prostu do niej dojścia. Spotykamy się dwa razy w miesiącu – w pierwszy i ostatni wtorek. Ważne, że jak taka kobieta przyjdzie, nie musi opowiadać o sobie. W najbliższym otoczeniu chorej kobiety podczas choroby i po często jest tak, że każdy chce pomóc, każdy chce rozmawiać, każdy mówi, że będzie dobrze, ale tak naprawdę nie wie, o czym mówi.

Jeżeli ona do nas przyjdzie i się troszeczkę otworzy, my postaramy się jej pomóc, oczywiście w miarę naszych możliwości. Służymy radą i pomocą może z nami porozmawiać o każdym problemie i my wiemy, i rozumiemy, o czym ta osoba do nas mówi. Myślę, że samo nawet przebywanie z takimi kobietami, integracja, po prostu odciąża psychikę od tej choroby.

Na zdjęciu trzymając w dłoniach do dołu pęk różowych balonów

Jak ja zachorowałam,13 lat temu, nie było jeszcze takiej świadomości o chorobie raka piersi, profilaktyka nowotworowa… raczkowała. Nie wiedziałam nawet, że coś takiego istnieje, miałam wrażenie, że część ludzi uważała, że to jest choroba udzielająca się. Podeszłam do niej z bardzo bardzo dużym strachem. 

Pani doktor Budny na I Oddziale Chemioterapii mi wytłumaczyła, że nie ma co się bać. Powiedziała, że ta choroba to nie wyrok, że wszystko, co było za mną wczoraj się nie liczy, ważne jest dzisiaj i ważne jest, co będzie jutro. Mam wyznaczać sobie cele i iść do przodu. Bardzo dobrze to zapamiętałam, cały czas sobie stawiam cele, efektem tego był zakup działki.

Zawsze, gdy mam dzień wolny lub stres jedziemy na tę naszą działeczkę wcale niemałą! Niedaleko, 7 km od domu. No i mogę sobie tam ćwiczyć rękę – włożyć tę moją niepełnosprawność fizyczną w moje rośliny. Ogród ma dopiero 5 rok. W zamyśle miał być to ogród angielski: formy, bukszpany, romby, trójkąty. No ale ponieważ tam jest ziemia słaba i działka trochę niezorganizowana, zabudowana jeszcze starymi budynkami i w budowie nowym to te moje angielskie ogrody nie wyszły. Jest na razie namiastka – wąż bukszpanowy, zaszczepiłam wyhodowałam przez ostatnie 3 lata może około 100 szt. bukszpanów i tego węża pociągnę sobie dalej. Mam ponad 30 róż, są też angielskie. W moim ogrodzie posadziłam przeważnie byliny kwitnące, krzewy. Nie nastawiam się na kwiaty jednoroczne, ponieważ to jest słaba ziemia, piaszczysta, więc muszę szukać takich roślin, które są odporne na suszę. Są piękne, pięknie kwitną, nawet na tych glebach uboższych. Stosuję torfy, ziemię ogrodową, kompostową itd. Muszę się pochwalić, że róże mam przepiękne, naprawdę zachwycają urodą i zapachem. Teraz wsadziłam sobie hortensje i rododendrony, którymi będę się zachwycała w przyszłym roku. Oczywiście wymagały bardzo dużego wzbogacenia ziemi . Kocham te moje kwiatki. Mój mąż czasami ma mi za złe, że za dużo czasu poświęcam ogrodowi, że za ciężko pracuję, a nie powinnam, ale po prostu ta praca mi daje tyle radości, tyle przyjemności, że każdy wolny czas chcę tam spędzać.

Swojego guzka znalazłam sama. Byłam w szoku, gdy lekarz mi powiedział, że mój guz rósł 5 lat, a ja trzymałam w ręku wynik, że wszystko jest w porządku i mam się zgłosić na mammografię za dwa lata. Oglądałam się za siebie w gabinecie – do kogo on to mówi?! Najważniejsze jest oparcie w rodzinie, w mężu, dzieciach. Ja dzieci miałam już dorosłe. Syn studiował ratownictwo medyczne w Krakowie wziął sobie urlop i przyjechał opiekować się mną po operacji. Na pewno siła tkwi w rodzinie i w sobie. Nie poddawać się – należy walczyć. Najgorsze, gdy człowiek zamknie się w domu i nie można do niego dotrzeć.

Na swoim przykładzie powiem, że dojrzewałam do tego żeby dołączyć do Stowarzyszenia Amazonek blisko rok. Jak zachorowałam, byłam rok na zwolnieniu, później miałam rehabilitację i wróciłam do pracy. Panie z Amazonek zatrzymywały mnie na ulicy – Poniatowa to jest mała miejscowość, ludzie o sobie różne rzeczy wiedzą, a ja byłam czynna zawodowo, wiele osób mnie znało. Panie mnie zatrzymywały, zapraszały, opowiadały, ale ja to miałam gdzieś tam z tyłu głowy po prostu. Myślałam “Amazonki ? – co one mi mogą pomóc? Na co mi to?” No i któregoś razu, pomyślałam, że jednak pójdę i spróbuję. Powitała mnie pani prezes, Krystyna Czuryszkiewicz, osoba ciepła, która potrafi zachęcić. Wciągnęło mnie.

Zawsze witamy ciepło nową Amazonkę, cieszymy się, że zechciała do nas przyjść. Staramy się, żeby, w miarę możliwości jej pomóc, pokazujemy, co możemy zrobić, z czego można skorzystać. Z reguły po kilku spotkaniach słyszymy: “Wiecie co? fajnie tu u Was! Będę do Was przychodziła”. Naprawdę warto przyjść do Amazonek. Samo to, że jest się w gronie, w którym się wie, o czym mówi, wypić herbatkę, czasami się pożalić, razem popłakać. Gdy któraś z nas jest chora, wspieramy się, pomagamy, jesteśmy razem – dzwonimy, udzielamy wsparcia. Nasz burmistrz, który nas zawsze wspiera, powiedział że pomimo charakteru naszego Stowarzyszenia to Amazonki to najweselsze stowarzyszenie w naszej gminie.

Jak ktoś nie ma zajęcia, to myśli o tym, co było. Jak jest się czym zająć, to się myśli o tym, co będzie. Tak jak w moim ogrodzie – “a może to przesadzę w inne miejsce? a może tamto?”. Praca w ogrodzie dzieli się na etapy: najpierw jest aranżacja, planowanie, sadzenie, później pielęgnacja, w lecie zachwycanie się tym wszystkim, a jesienią to już porządkowanie, zabezpieczenie na zimę. Jak są takie zajęcia, to się człowiek sam do siebie uśmiecha; myśli, że w przyszłym roku będzie jeszcze ładniej. Sama pozytywne emocje. To się nazywa pasja. To jest ta energia, to jest ta siła, to jest ta chęć życia 

W moim ogrodzie wydzielają się endorfiny. Chodzę, wącham, oglądam. Dzielę się z najbliższymi. Są optymiści i pesymiści. Ja należę do tych bardziej pogodnych. Optymistom lżej żyć i się pogodzić ze wszystkim. Ja widzę wszystko w kolorze i zapachu. Jak zachorowałam, to się modliłam, żeby zobaczyć moją pierwsza wnuczkę. Udało się. Później, żebym doczekała do Komunii. Teraz mam dwoje kolejnych wnucząt i znowu czekam. Najtrudniej jest, kiedy ma się odbyć coroczna wizyta na oddziale onkologicznym. To już się nie śpi. Kilka nocy. Im bliżej tym mocniej. Pomimo optymizmu. Lampka się zapaliła. Wszystko się przeżywa. Od nowa się przypomina, czy na pewno, czy coś boli, czy nic się nie dzieje, ale to na szczęście chwilowe.

fotogaleria kwiatów w ogrodzie Jolanty Drozd

Bohaterki odcinka wysłuchała: Anna Bieganowska-Skóra
Zdjęcia: archiwum Prywatne Jolanty Drozd

Facebook

Ta strona wykorzystuje pliki cookies, aby zapewnić jak najlepszą optymalizację treści na niej zawartych. Czytaj więcej o polityce prywatności i plikach cookies