Szczepionki na receptę, łatwiejszy dostęp do terapii chorób ultrarzadkich, zachęty dla firm farmaceutycznych do inwestowania w Polsce – to niektóre ze zmian, które chce wprowadzić Ministerstwo Zdrowia.
Nowością po wejściu zmian w życie będzie m.in. dostęp do szczepionek za częściową dopłatą. Zgodnie z planem szczepienia, które nie są w pełni bezpłatne, ale są na liście zalecanych, mają być traktowane jak inne leki refundowane. Co to znaczy? Że część zapłaci państwo, a resztę w formie ryczałtu pacjent z własnej kieszeni. Obecnie osoba, która chce zaszczepić siebie lub dzieci np. przeciwko grypie, wirusowi HPV czy rotawirusom, zwykle musi zapłacić od kilkudziesięciu do kilkuset złotych za każdą dawkę. Tylko niektóre samorządy finansują je dla części mieszkańców z własnej kieszeni. – Zmianą będzie także to, że wszystkie szczepionki będą miały tę samą cenę niezależnie od miejsca sprzedaży – wskazuje Marcin Pieklak z kancelarii DZP. Obecnie ceny są bardzo różne, każda apteka może sobie ustalić ją sama. Dla przykładu koszt szczepienia przeciw rotawirusom waha się od 290 do 350 zł za dawkę.
Producenci przekonują, że istotne będą szczegółowe rozwiązania, choć uważają, że zmiana może się okazać dla nich korzystna. Szczególnie jeżeli spełni się założenie resortu, że dzięki temu zwiększy się sprzedaż szczepionek. Jednak z drugiej strony zarobek na jednym preparacie i dla producenta, i dla apteki (którą zaczną obowiązywać limity marży) będzie mniejszy. Ministerstwo będzie negocjować ceny i zapłaci mniej, niż obecnie pacjent był skłonny wydać na nie w aptece.
Bezcenne leki
Ważną zmianą obiecywaną przez ministra zdrowia ma być poprawa dostępu do leczenia chorób ultrarzadkich. Zgodnie z definicją chodzi o chorobę, która występuje nie częściej niż raz na 50 tys. mieszkańców w Polsce lub UE. W większości sytuacji takie leki nie były refundowane. Głównym powodem była cena. Agencja opiniująca, czy warto, by minister finansował leczenie, sprawdza, czy lek jest opłacalny (mierzy relację ceny do efektu). Zasada jest taka sama dla każdego rodzaju choroby. W efekcie superdrogie terapie dla bardzo małej liczby chorych miały niskie szanse, by przejść ocenę pozytywnie. – Teraz w tych szczególnych przypadkach ma być brane pod uwagę uzasadnienie wysokości ceny, a nie sztywny próg ustawowy, który w wielu przypadkach byłby niemożliwy do spełnienia – wyjaśnia Marcin Pieklak.
Doktor Maria Libura, ekspertka od chorób rzadkich z Uczelni Łazarskiego, twierdzi, że ważne jest samo pojawienie się nowej ścieżki dla części chorych. Równocześnie jednak podkreśla, że możliwość ta zostanie zawężona wyłącznie do chorób ultrarzadkich. Czyli część chorych, np. gdy jest ich w kraju tysiąc, nie spełni już kryterium, by leki dla nich były łagodniej oceniane pod względem relacji ceny do skuteczności. Zdaniem Libury kolejnym problemem jest to, że w Polsce w przypadku większości chorób rzadkich brakuje rejestrów pacjentów, co oznacza, że częstość ich występowania w populacji trudno będzie precyzyjnie określić. W projekcie proponuje się w związku z tym odniesienie do częstości występowania w Unii Europejskiej, co jest rozwiązaniem obarczonym pewnym ryzykiem: dane z innych krajów będą decydowały o dostępie do tej ścieżki refundacyjnej w Polsce.
W pełnym zakresie
Ustawa zawiera też rozwiązania korzystne dla większości osób zażywających różne medykamenty refundowane np. na choroby kardiologiczne, astmę, przeciwbólowe czy antybiotyki. Obecnie refundowane są leki tylko w tych wskazaniach, które są na ulotce. Taką zasadę wprowadziła pięć lat temu ustawa refundacyjna. Doszło do tego, że za popularne antybiotyki rodzice musieli płacić pełną cenę, bo w charakterystyce produktu nie było napisane, że jest przeznaczony dla dzieci.
Teraz ministerstwo chce, by preparaty były – jak to określają – refundowane w „pełnym zakresie wskazań i przeznaczeń”. DZP wskazuje, że nie do końca wiadomo, jak przepis będzie interpretowany, bo nie ma konkretnej definicji, co to znaczy pełny zakres.
Zachęta dla firm
Ministerstwo chce też promować firmy działające w Polsce. Te, które udowodnią, że wnoszą wkład w gospodarkę, i dostaną na to glejt od właściwego ministra, otrzymają preferencyjne warunki w negocjacjach z ministrem przy wejściu na listę refundacyjną. – Oceniany będzie wkład firmy w rozwój kraju z perspektywy aktywności badawczo-rozwojowych, realizowanych inwestycji czy też wartości eksportu – wyjaśnia Wojciech Szefke, prezes Organizacji Pracodawców Przemysłu Medycznego „Technomed”. Według niego uzyskanie opinii umożliwi skorzystanie z dodatkowego systemu finansowania leków i wyrobów.
– W roku 2017 wydatki związane z wprowadzanymi zmianami wyniosą ok. 9 mln zł i będą systematycznie wzrastać do niemal 200 mln zł w roku 2020 – mówi Szefke. To pula pieniędzy, która zostanie przeznaczona na finansowanie leków i wyrobów medycznych w ramach tzw. refundacyjnego trybu rozwojowego.